Wydanie nr 13 z dnia 05.07.2018

Wykastrują wszystkie bezdomne zwierzaki?

Radni zmienili plan

Czyżby wojewoda śląski chciał, aby w bielskim schronisku dla zwierząt sterylizowano i kastrowano sarny, jeże i wiewiórki? Bo tak można zinterpretować jego stanowisko (z kwietnia tego roku) w sprawie przyjętego przez bielskich radnych (w marcu) „Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie Bielska-Białej”. W efekcie czego Rada Miejska zmieniła (pod koniec maja) jeden z zapisów tego programu tak, aby brzmiał teraz po myśli wojewody.

W czym rzecz? Otóż paragraf 12 przyjętego w marcu dokumentu zakładał ograniczanie populacji bezdomnych zwierząt poprzez ich obligatoryjną kastrację i sterylizację z wyjątkiem tych, u których istnieje przeciwwskazanie do wykonania takiego zabiegu. Wyraźnie sprecyzowano, że dotyczy to wyłącznie bezdomnych psów i kotów. To właśnie nie spodobało się wojewodzie, który uznał, że w tej ważkiej kwestii gminny program nie może ograniczać się jedynie do psów i kotów. Oczywiście władze miasta mogły nie zgodzić się z tym stanowiskiem i wejść w spór prawny ze służbami wojewody, lecz uznały, że nie ma co przeciągać sprawy i dokonały sugerowanej korekty. Teraz wygląda to tak, że zabiegi sterylizacji – w myśl obecnego zapisu – powinny być wykonywane u wszystkich bezdomnych zwierzaków trafiających do bielskiego schroniska. Zdzisław Szwabowicz, szef tej placówki podchodzi do problemu z dużą rezerwą i nie kryje, że dzikich zwierząt, które trafią do schroniska na leczenie, nikt sterylizować nie będzie. Zwłaszcza że docelowo mają przecież wrócić na łono natury i wieść tam swój dziki żywot. Natomiast inne domowe zwierzaki – poza kotami i psami – raczej do schroniska nie są przyjmowane i tym samym nie są tam przetrzymywane do czasu adopcji.

Będzie więc najpewniej po staremu i zabiegom sterylizacji poddawane będą jak dawniej wyłącznie „mruczki” i „bobiki”. Rocznie w schronisku wykonywanych jest kilkaset takich „operacji” i przechodzi je każdy czworonóg, który przebywa tam przez co najmniej dwa tygodnie. Poza tym sterylizowane są bezdomne koty dziko żyjące na terenie miasta.

Zastanawiające jest jednak – i konia z rzędem temu, kto zna odpowiedź – dlaczego wojewoda chce, aby teraz zabiegi te przechodziły wszystkie zwierzęta trafiające do schroniska? Programy opieki nad nimi przyjmowane są przez bielski samorząd (podobnie dzieje się w innych gminach) rokrocznie, i to od dobrych kilkunastu lat. Zawsze znajdował się w nich zapis o obligatoryjnej sterylizacji, której mają być poddawane wyłącznie bezdomne psy i koty. Wcześniej nie budziło to żadnych zastrzeżeń służb prawnych wojewody…

(map)


Fundusz dofinansował

Hybrydowe radiowozy

Cztery nowe samochody hybrydowe trafiły do bielskiego garnizonu policji. Zostały zakupione dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach odbyło się niedawno uroczyste przekazanie aż 43 nowych radiowozów, które zasilą flotę śląskiej policji. Toyoty auris z napędem hybrydowym zostały zakupione ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, dotacji samorządowych oraz budżetu komendy wojewódzkiej. Ta inwestycja w bezpieczeństwo i ekologię opiewa na kwotę prawie czterech milionów złotych.

Gospodarzem uroczystości był komendant wojewódzki Krzysztof Justyński, który wspólnie z marszałkiem Wojciechem Saługą i przedstawicielem rady nadzorczej WFOŚiGW Przemysławem Drabkiem przekazał nowe radiowozy komendantom miejskim i powiatowym.

Samochody mają bogate wyposażenie, by zapewnić policjantom maksimum bezpieczeństwa i komfortu. Na pokładzie jest automatyczna bezstopniowa skrzynia biegów, automatyczna klimatyzacja, system multimedialny z kamerą cofania. A pod maską silnik o pojemności 1,8 litra i mocy 136 koni mechanicznych. Jeden egzemplarz toyoty auris hybrid touring sports kombi kosztował blisko 92 tysiące złotych.

(mk)


Rudzica: krajobraz nie do poznania

Droga wyparła drzewa

Jeszcze nie rozpoczęła się gruntowna przebudowa ulicy Strumieńskiej w Rudzicy, a krajobraz już stał się nie do poznania. Na pierwszy ogień poszły bowiem liczne drzewa, które musiały zostać poświęcone, aby droga mogła być szersza.

„Kronika” informowała o rozpoczęciu rozbudowy prawie trzykilometrowego odcinka ulicy Strumieńskiej na terenie gminy Jasienica. Prace rozpoczęły się od wykarczowania drzew i krzewów rosnących w rejonie pobocza. – W jednej chwili Rudzica całkiem się zmieniła. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem tę „pustkę”. Mam wątpliwości, czy ścięcie wszystkich drzew było konieczne – mówi „Kronice” jeden z kierowców codziennie przemierzających trasę między Strumieniem a Jasienicą.
W Zarządzie Dróg Powiatowych w Bielsku-Białej przekonują o zasadności wycinki i zaprzeczają, aby miało dojść do jakichkolwiek odstępstw od założeń. – Przeprowadzono oględziny na placu budowy, porównano z inwentaryzacją drzew i nie stwierdzono uchybień w stosunku do projektu technicznego, ani też nie potwierdziły się informacje, że wycinane są drzewa wzdłuż istniejących chodników – informuje Wiesław Kubiś, dyrektor ZDP.
– Zakresem wycinki objęte są drzewa kolidujące z rozbudową drogi powiatowej, to jest drzewa rosnące na skarpach, w istniejącym poboczu drogi i na jego krawędzi oraz w śladzie projektowanej kanalizacji deszczowej i chodnika dla pieszych. Wykonanie robót drogowych – w szczególności wykopów – bez usunięcia drzew nie jest możliwe, ponieważ spowodują one uszkodzenie systemu korzeniowego, co zagrozi tak żywotności drzew jak i stabilności ich posadowienia, a taki stan może stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego – objaśnia Wiesław Kubiś.
Zgody na wycinkę nie wydawał Urząd Gminy w Jasienicy. Jak tłumaczy kierownik referatu ochrony środowiska Andrzej Świerkot, w tym przypadku inwestor zastosował się do przepisów budowlanych, w myśl których podczas przebudowy drogi nie trzeba uzyskiwać decyzji o wycince. Informuje, że do urzędu nie dotarły żadne uwagi mieszkańców w tej sprawie. Sprawą wycinki nie zajmował się też, często angażujący się w podobnych przypadkach, wilkowicki Klub Gaja.
Zarząd Dróg Powiatowych nie odpowiedział na pytanie o liczbę wyciętych drzew. Poinformował za to o gatunkach, które zniknęły z poboczy. To olchy, klony, jesiony, wierzby, lipy, akacje, graby, topole, sumaki octowce, brzozy, kilka dębów i drzewa owocowe. – Wśród drzew przeznaczonych do wycinki znaczną liczbę stanowią samosiejki, porastające skarpy i rowy przydrożne – zauważa Wiesław Kubiś.

(mk)


Do druku: PDF

Wydanie nr 12 z dnia 21.06.2018

Jedni wyrzucili, inni pozbierali

Śmieci jakby mniej…

Śmieci na beskidzkich szlakach wyrzucone zostały przez pseudoturystów. Pozbierały je jednak dzieci i młodzież, które wiedzą, jak należy zachowywać się w górach.

W sobotę, 9 czerwca, odbyła się finałowa odsłona tegorocznej akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT”. Przedsięwzięcie już siódmy rok z rzędu zorganizowało Polskie Towarzystwo Tatrzańskie Oddział w Bielsku-Białej. Tej wiosny najpierw (21 kwietnia) sprzątano Klimczok, potem (19 maja) Babią Górę, a w czerwcu Magurkę Wilkowicką. Na finałowe sprzątanie wybrało się 216 osób, w tym 161 dzieci i młodzieży. Były to następujące grupy (które wychodziły na szczyt z różnych miejsc): Oddział PTT Bielsko-Biała, Koło PTT w Kozach, szkolne koła PTT „Diablaki” z Dąbrowy Górniczej oraz „Halniaki” z SP nr 2 w Kozach, Koło Turystyczne przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Międzyrzeczu Górnym, Fundacja Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia wraz z podopiecznymi z Oświęcimia, Kęt i Żywca, I LO oraz SP nr 8 z Chrzanowa, SP nr 3 i SP nr 4 z Libiąża, a także Zespół Szkół Ekonomiczno-Chemicznych z Trzebini.

Zebrano 840 litrów śmieci, czyli stosunkowo… niewiele. – Szlaki okazały się dosyć czyste. Jednak bardzo możliwe, że wiele odpadów skryła przed naszymi oczami bujna jak na tę porę roku roślinność – mówi Szymon Baron, prezes bielskiego PTT. W tym roku po raz pierwszy do akcji włączyła się grupa z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Międzyrzeczu Górnym. Jakie wrażenia miały dzieci z tej placówki? – Bardzo mi się podobało. Dobrze, że co roku jest organizowana taka akcja – mówi Zosia. Znajdowaliśmy na szlakach plastikowe nakrętki, butelki albo rozbite szkło – dodaje Zuzia. – Cieszę się, że w jakimś stopniu mogłam pomóc przyrodzie – stwierdza Nikola, a jej koleżanka Amelka kwituje: – Nie rozumiem, jak można tak niszczyć naturę.

Po wyjściu na szczyt przyszedł czas na posilenie się kiełbaskami z ogniska oraz konkursy. Przedstawiciele poszczególnych grup skakali (na czas) na skakance, a także rywalizowali w odbijaniu dwójkami piłki. Głównym sponsorem akcji była Grupa Kęty S.A., firma Łukosz z Chybia ufundowała kiełbaski, a Piekarnia Capri w Rybarzowicach – świeże pieczywo. Patronat medialny nad przedsięwzięciem sprawowały tradycyjnie„Kronika Beskidzka” i portal beskidzka24.pl.

(m)


Sto roślin na stulecie

Sto roślin posadzono na terenie Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Czechowicach-Dziedzicach. W ten sposób w szkole uczczono stulecie odzyskania niepodległości.

– Sadzenie roślin było efektem prawie dwutygodniowej pracy nauczycieli, uczniów i przyjaciół szkoły. Celem projektu było przywrócenie przestrzeni szkolnej walorów estetycznych i zbudowanie w przyszłości zielonych płuc dla przyszłego pokolenia. Stworzenie punktów zieleni pozwoli cieszyć się lepszą jakością powietrza, da wypoczynek oczom, a do tego – co szczególnie warto wskazać – da wsparcie owadom – mówi Alicja Puzoń, która – wraz Moniką Jeżak i Anną Stokłosą – jest koordynatorką tego projektu.

Akcję zorganizowno dzięki wygranej w konkursie grantowym Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia. Pierwszym etapem było spotkanie z architekt krajobrazu Eweliną Brudek, która nieodpłatnie opracowała projekt. Później trzeba było wyrównać teren oraz wysypać żyzną ziemię i ozdobny żwir. Koordynatorki wystarały się też o piękne rośliny i ławeczki, na których można wypocząć w otoczeniu zieleni.

(mk)


WFOŚiGW dofinansował

Rower pomaga!

Dzieci ułożyły wielkie serce z rowerowych kół, czyli symbol cieszącej się wielką popularnością akcji „Rower pomaga”, którą dofinansowuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

13 czerwca na bielskim rynku zainaugurowano czwartą edycję ogólnopolskiego przedsięwzięcia Fundacji Ekologicznej „Arka”. W happeningu wzięli udział uczniowie Szkoły Podstawowej nr 22. Na rynek zaprowadziły je wicedyrektor szkoły Renata Kalemba i opiekunka Jolanta Czulak. Zajęcia prowadzili Anna Sobecka i Krystian Biłek z „Arki”. Dzieci ułożyły serce z pochodzących z odzysku rowerowych kół, pomalowanych na czerwono. Sporo dowiedziały się o akcji, ekologii i bawiły na wielkiej grze planszowej.

Tradycyjnie w akcji tematyka ekologiczna łączy się ze społeczną. Przejechane kilometry rejestruje się na stronie internetowej (www.rowerpomaga.pl). Cykliści od razu widzą, o ile ograniczyli emisję dwutlenku węgla, dzięki temu, że tej odległości nie pokonali samochodem. Dzięki współpracy ze sponsorami, „Arka” kupuje rowery, które trafiają później do świetlic środowiskowych.

– Zeszłoroczna akcja okazała się dużym sukcesem. Przejechaliśmy ponad pięć milionów kilometrów na rowerach i rozdaliśmy dzieciom z domów dziecka i świetlic środowiskowych 82 wymarzone rowery. Kilometry wpisało nam ponad 27 tysięcy uczestników – mówi Wojciech Owczarz, pomysłodawca akcji. – W 2018 roku planujemy przejechać wspólnie dziesięć milionów kilometrów i zaangażować okołu stu tysięcy uczestników – dodaje. Jeśli się uda, do dzieci trafi aż sto rowerów. Miasta, które uzbierają najwięcej kilometrów, rywalizują o tytuł „Rowerowej Stolicy Polski 2018”. Organizatorzy z Bielska-Białej mają nadzieję, że o ten laur powalczą też mieszkańcy stolicy Podbeskidzia.

Ogólnopolską inicjatywę „Arki” po raz kolejny wsparł Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

(mk)


Do druku: PDF

Wydanie nr 11 z dnia 07.06.2018

Pełnomocnik rządu na Podbeskidziu

Rozprawić się ze smogiem

Rząd chce współpracować z samorządami w walce ze smogiem. Przedstawiciel premiera spotkał się w tej sprawie z władzami Bielska-Białej.

Na Podbeskidziu gościł niedawno Piotr Woźny, pełnomocnik premiera ds. programu „Czyste powietrze” O swoich działaniach opowiadał dziennikarzom na konferencji prasowej zorganizowanej w biurze posła Grzegorza Pudy. Temat smogu dotyczy całej Polski, ale w szczególności 33 miejscowości, które znalazły się na liście Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) pięćdziesięciu najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Są wśród nich – przypomnijmy – zarówno Bielsko-Biała, jak i Żywiec. 23 z nich liczą poniżej 100 tysięcy mieszkańców, a dziesięć – powyżej. Z tych dziesięciu aż osiem leży na terenie województwa śląskiego.

– Spotkałem się z władzami Bielska-Białej, by określić, w jaki sposób rząd może pomóc miastu. Zza biurka w Warszawie nie widać, jak to tutaj wygląda. Teraz czekam na zestaw szczegółowych informacji od władz miasta – mówił Piotr Woźny. Współpraca rządu z miastami jest konieczna, bo – jak podkreślał minister – ani rząd, ani samorządy nie rozwiążą problemu, działając w pojedynkę.

Co w palącej kwestii smogu zamierza rząd? Przede wszystkim wprowadza normy – te dla kotłów już weszły w życie, a wkrótce mają się pojawić normy dla paliw. To sprawi, że konsumenci będą mogli żądać świadectwa jakości i tym samym dowiedzieć się, jakiej jakości paliwo kupują. Dzisiaj nie mają żadnych narzędzi, żeby to sprawdzić. W całej Polsce ma zacząć obowiązywać bezwzględny zakaz palenia mułem i flotem. Rząd pracuje nad uproszczeniem procedur pozyskiwania środków z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Stara się też zlikwidować absurdy. – Obecnie strażnicy miejscy mają prawo sprawdzać, czy ktoś nie łamie przepisów uchwały antysmogowej, ale nie mają prawa wystawić mandatu i muszą dzwonić do kolegów policjantów. To paranoja – przyznał pełnomocnik.

Pytany o konkretne pieniądze podkreślał, że pieniądze to nie problem, trzeba tylko stworzyć mądry system ich wydawania. – Program Infrastruktura i Środowisko przewiduje miliard złotych dla województwa śląskiego, przeznaczonych na kompleksową likwidację niskiej emisji. To są gigantyczne pieniądze. To jest skarbonka i chciałbym ułatwić samorządom dostęp do niej – podkreślał minister.

Piotr Woźny podkreślał, że nie sposób od razu rozwiązać wszystkich problemów, sytuacja nie zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przypomniał, że pierwszy raport Najwyższej Izby Kontroli, który mówił o fatalnej jakości powietrza w Polsce, powstał w 2000 roku.

Pozostaje jeszcze pytanie, co z mułem i flotem, skoro ich spalanie będzie zabronione? – 10-15 procent mojego czasu w ciągu tygodnia to są spotkania z tzw. genialnymi wynalazcami, którzy mają pomysły, jak rozwiązać takie i wszystkie inne problemy – żartował minister. – Ale na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć, jak to zostanie rozwiązane. Są pewne technologie, które pozwalają zagospodarować te odpady i doprowadzić do tego, by były wykorzystywane do produkcji paliw – mówił, wyrażając nadzieję, że tak właśnie się stanie.

(wm)


Bestwina rozbiła bank

Konkurs na szóstkę

Sześć lokalnych szkół otrzyma dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Dzięki temu otworzą nowoczesne „zielone pracownie”.

W Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach rozstrzygnięto czwartą edycję konkursu pod nazwą „Zielona Pracownia”, którego przedmiotem było utworzenie ekopracowni na potrzeby nauk przyrodniczych, biologicznych, ekologicznych, geograficznych, chemiczno-fizycznych czy geologicznych. Rozpatrywano aż 127 wniosków z całego województwa. 68 z nich otrzymało dofinansowanie, które w sumie wyniesie dwa miliony złotych. – Oceniano przede wszystkim różnorodność pomocy dydaktycznych oraz wyposażenia pracowni w zależności od grup wiekowych uczniów. Istotnym kryterium wyboru był także pomysł na zagospodarowanie pracowni, jej funkcjonalność, wykorzystanie przestrzeni oraz innowacyjność zaproponowanych rozwiązań. Pod uwagę wzięto również dostosowanie i wykorzystanie pracowni przez jak największą liczbę uczniów – tłumaczą pracownicy Funduszu.

Po 30 tysięcy złotych trafi do sześciu lokalnych placówek oświatowych. Środki na swoje pracownie otrzymają Szkoła Podstawowa nr 32 i SP nr 27 w Bielsku-Białej oraz Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 2 w Czechowicach-Dziedzicach. Natomiast bank rozbiły szkoły z gminy Bestwina, bo aż trzy z sukcesem zakończyły ostatni konkurs. Środki otrzymają zespoły szkolno-przedszkolne z Bestwiny, Bestwinki i Kaniowa.

Z sukcesu bestwińskich szkół cieszy się wójt Artur Beniowski. – Nie było to nasze pierwsze podejście do tematu. Opłaciła się cierpliwość i dopracowywanie naszych wniosków. Dziękuję nauczycielom i dyrekcjom, które pilotowały te przedsięwzięcia. Nasze placówki otrzymają nie tylko pieniądze na nowe umeblowanie czy wyposażenie sal, ale przede wszystkim na nowoczesny sprzęt. Dzięki temu będziemy mogli podnosić świadomość ekologiczną w naszej gminie wśród najmłodszych mieszkańców. To na pewno zaprocentuje w przyszłości – komentuje gospodarz Bestwiny.

(mk)


Tym razem w Wapienicy

Dzikie wysypiska wciąż straszą

Gdy w połowie 2013 roku weszły w życie nowe zasady prowadzenia gospodarki odpadami komunalnymi na terenie gmin, prawie wszyscy piali z zachwytu, twierdząc że nowe ustawodawstwo raz na zawsze rozwiąże problem dzikich wysypisk. Życie pokazało, że racji nie mieli!

Skoro bowiem wszyscy – twierdzono wówczas – uiszczać będą na rzecz gminy tak zwaną opłatę śmieciową, a w zamian za to z ich posesji odbierane będą odpadki, nikomu nie będzie się już opłacało pozbywać się śmieci pokątnie, czyli wywozić ich do lasu, nad rzekę czy na pole. Zwłaszcza że wysokość opłaty jest w każdej gminie zryczałtowana i nie zależy od tego, kto ile śmieci „wyprodukuje”. Zasada jest prosta: wszyscy płacą tyle samo i od wszystkich wszystkie śmieci są zabierane. Tymczasem czas mija, mieszkańcy opłatę uiszczają jak należy, a dzikie wysypiska jak były, tak są. No, może jest ich trochę mniej, lecz wcale nie zniknęły z polskiego krajobrazu. Mają się dobrze i wciąż pojawiają się nowe.

Podczas majowej sesji Rady Miejskiej w Bielsku-Białej ich temat powrócił za sprawą interpelacji jednego z radnych. – Od dłuższego czasu na terenie stacji PKP w sąsiedztwie przystanku autobusowego w Wapienicy powstawało wysypisko śmieci. Najpierw niewinne, małe, ale obecnie jest już bardzo duże – skarżył się radny sugerując, aby władze miasta coś z tym zrobiły i uprzątnęły śmieci we własnym zakresie, a następnie obciążyły kosztami właściciela terenu – czyli PKP. Tu wyjaśnienie. Za uprzątnięcie dzikiego wysypiska odpowiedzialny jest właściciel gruntu. I nie ma znaczenia, że to nie on napaskudził, a w całej sytuacji jest osobą poszkodowaną. Skoro nie upilnował własnej działki, musi wywieźć śmieci na własny koszt. Jeśli tego nie zrobi, zrobi to za niego gmina i wystawi mu rachunek. Nawet gdy uda się jakimś cudem ustalić kto odpady wyrzucił, dochodzenie od niego zadośćuczynienia na drodze cywilnoprawnej jest zazwyczaj wyjątkowo trudnym wyzwaniem.

Sprawa wysypiska przy stacji w Wapienicy jest w ratuszu znana – przyznał podczas sesji wiceprezydent Bielska-Białej Waldemar Jędrusiński. Między innymi badała ją straż miejska. Strażnicy ustalili, że śmieci leżą faktycznie na terenie PKP. – Mamy zapewnienie kolejarzy, że zostaną wywiezione do czerwca – poinformował w maju wiceprezydent dodając, że w związku z toczącym się postępowaniem oraz obietnicą ze strony PKP, gmina na razie wstrzymała się z interwencyjnym uprzątnięciem odpadów.

Gdy pod koniec maja odwiedziliśmy Wapienicę, faktycznie – tak jak zapewniali kolejarze – wysypisko było właśnie likwidowane. Na jak długo? Pytanie to nie jest bezzasadne. Bardzo często jest tak, że w miejscach, w których raz pojawiła się góra śmieci, po ich uprzątnięciu pojawia się na nowo. Bo tych, którzy je tam wyrzucają, okoliczność, że odpady są później wywożone przez służby miejskie, utwierdza tylko w przekonaniu, iż można je tam pozostawiać.

Czemu tak się dzieje? Powodów jest wiele, ale wyjaśnić to można w prosty sposób. Otóż wspaniały, szczelny i dopracowany system gospodarki odpadami jest tak naprawdę dziurawy jak ser szwajcarski. Tymczasem rząd zafundował nam kolejne zmiany w ustawie śmieciowej, które bynajmniej do likwidacji dzikich wysypisk się nie przyczynią. Wręcz przeciwnie, mogą zachęcić kolejnych do pozbywania się „niestandardowych” odpadów w pokątny sposób.

(map)


Do druku: PDF