Wydanie nr 25 z dnia 14.08.2019

Z barszczem na… działce

Dorodne okazy barszczu Sosnowskiego obrastają wiele miejscowości na Podbeskidziu i spędzają sen z powiek tym, którzy zamiast relaksować się z pociechami na łące pod lasem, nad jeziorem bądź nad rzeką muszą uważać, by nie ulec poparzeniu.

Jedna z naszych czytelniczek z Jasienicy zadzwoniła do nas rozżalona mówiąc, że na sąsiedniej działce pojawiło się kilka sporych okazów barszczu Sosnowskiego (na zdjęciu). Wprawdzie roślina jeszcze nie przekroczyła granic parceli, jednak rośnie tuż przy płocie, pod którym bawią się dzieci, a więc tragedia wisi na włosku. O tym, że barszcz łatwo się rozmnaża na dzikich terenach wiadomo, jednak w tym przypadku zdumiewa fakt, iż taka mała plantacja powstała na prywatnej (fakt, że zapuszczonej) posesji.

Zgodnie z zapisami kodeksu cywilnego, „właściciel nieruchomości nie może czynić ze swego prawa użytku sprzecznego z prawem i zasadami współżycia społecznego”. Zatem szkodliwe oddziaływania na sąsiednie nieruchomości, za co można uznać również rozsiewanie barszczu na cudzą nieruchomość, jak i przenikanie na nią toksyn wytwarzanych przez rośliny rosnące na sąsiedniej nieruchomości (???). Obowiązek usunięcia szkodliwej rośliny spoczywa zatem na właścicielu posesji bądź jej zarządcy. Tym samym otwiera drogę do podnoszenia roszczeń przez osoby trzecie, korzystające z nieruchomości sąsiednich, w tym również nieruchomości publicznych, takich jak drogi, parki oraz gminne tereny rekreacyjne. Ich użytkownicy mogą podnieść roszczenia o zaniechanie imisji, czyli o likwidację ich źródła (likwidację stanowisk), a także o naprawienie szkody lub zadośćuczynienie na podstawie przepisów ogólnych o odpowiedzialności za czyny niedozwolone. Jeżeli jednak barszcz obrasta tereny gminne lub miejskie, niezwłocznie należy kontaktować się w przypadku miasta Bielska-Białej z wydziałem gospodarki miejskiej urzędu miejskiego pod numerem telefonu – 33 4971-508, a w przypadku gmin na Podbeskidziu z poszczególnymi urzędami gmin w granicach których barszcz urósł.

(nat)

⋅Styczność z barszczem Sosnowskiego przynosi fatalne skutki nie tylko dla człowieka, ale i wszystkich zwierząt domowych. Leczenie oparzeń nie jest proste. Należy pamiętać, że ta roślina jest bardzo niebezpieczna i nie można bagatelizować jej toksyczności. Diagnoza oparzenia jest w pierwszym momencie trudna, ponieważ wyraźne oznaki poparzenia nie występują od razu. Jeśli miało się styczność z barszczem, w pierwszej kolejności należy dokładnie przemyć wodą z mydłem miejsce styczności, a następnie pilnie skontaktować się z lekarzem. Skutkami mogą być poważne poparzenia i rany, które utrzymują się na ciele długimi tygodniami, a ślady po nich widoczne mogą być nawet po kilku miesiącach.

⋅Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach przygotował specjalny program, dzięki któremu samorządy województwa śląskiego mogą starać się o dotacje m.in. na walkę z barszczem Sosnowskiego.
Po dofinansowanie z WFOŚiGW na skuteczną walkę z toksyczną i groźną dla ludzi rośliną sięgnęła gmina Łodygowice.


Latem myśl o zimnej zimie

Mimo że lato w pełni, wielkimi krokami zbliża się kolejny sezon grzewczy. Właśnie latem najlepiej zacząć myśleć o zakupie potrzebnego surowca, aby zimą w naszym domu mogło być ciepło i przytulnie. Dlaczego? Przede wszystkim są niższe ceny w bielskich składach, większy wybór i znacznie mniejszy popyt na materiały grzewcze.
Od kilku lat głośno jest o odpowiednich technikach palenia w piecu, które w znacznym stopniu pozwolą ograniczyć dym i smród wydostający się z komina. Czasem wystarczy tylko minimalnie zmienić nawyki, wypróbować kilku sztuczek, aby diametralnie zmniejszyć uciążliwości,które bezpośrednio dotykają nie tylko nas, ale również środowisko naturalne i nasze najbliższe otoczenie. Najwięcej smrodu oraz dymu powoduje przede wszystkim zbyt duża ilość drewna lub węgla, którą zazwyczaj wrzucamy na żar w piecu lub podpalamy od dołu. To fatalne rozwiązanie, bowiem kilka czy kilkanaście kilogramów drewna czy węgla bardzo szybko się podgrzewa i uwalnia ogromne ilości palnych gazów. Jest ich za dużo, aby zdążyły się spalić, więc ich „nadwyżka” wylatuje przez komin. W ten sposób nie tylko „kopcimy” sąsiadom prosto w okno, ale też tracimy 1/3 paliwa i sporo pieniędzy. Wystarczy zmienić sposób podpalania opału i zastosować promowaną – również na naszych łamach – w ostatnim czasie metodę „od góry”, dzięki której wszystko w piecu pali się niczym świeca. Żar powoli podgrzewa paliwo pod spodem, gazy uwalniają się stopniowo, a warstwa żaru daje nieustannie wysoką temperaturę. – Dzięki tej metodzie wszystko łatwo dopala się do przejrzystych spalin, a dymu z komina niemalże nie widać – przyznaje użytkownik kominka z Bystrej. Ten sposób spalania zalecany jest w nowoczesnych kotłach z podajnikiem,ale również stary piec czy tradycyjny kominek nadają się doskonale do zastosowania tej metody.

Innym sposobem jest również „palenie kroczące”,czyli od boku. To swoisty kompromis pomiędzy paleniem od góry a od dołu. Ta metoda pozwala na ciągłe palenie z dokładaniem, jednak kosztem nie całkiem czystego spalania. Musimy rozpocząć od rozpalenia niewielkiej ilości opału na ruszcie. Gdy się rozżarzy,przesuwamy ją na tył kotła,a obok dosypujemy świeżą porcję opału. Z żarem powinna stykać się bokiem,ale absolutnie nie może go przykrywać. Dzięki tej metodzie żar powolutku obejmuje cały zasyp, a uwalniane z niego substancje mają szansę spalić się w wysokiej temperaturze.

W jaki sposób natomiast palić, jeśli jesteśmy właścicielami kominka lub palimy w piecu drewnem? Przede wszystkim musimy zaopatrzyć się w naprawdę suche drewno, najlepiej takie sezonowane przez 1,5 roku. Jeśli postanowimy palić drewnem mokrym,naprodukujemy dużo dymu,a mało ciepła. Drewno powinno być również umiejętnie składowane – w miejscu zapewniającym mu ochronę przed dostępem wilgoci. Niezmiernie istotny jest także gatunek drewna. Warto więc patrzeć na gatunki mające wysoką gęstość, czyli tzw. ilość drewna w drewnie. Do takich można zaliczyć przede wszystkim drewna twarde, czyli buk, grab, jesion czy dąb. Mniej kaloryczne jest zaś drewno z miękkiej lipy i specjaliści szacują,że potrzeba go nawet dwa razy więcej, aby uzyskać tyle samo ciepła. Unikać powinniśmy zaś palenia drewnem z drzew iglastych. Ma ono dużo żywicy, przez co wytwarza sporo dymu oraz osadzające się na ścianach komina sadze.

(mfk)


Skoczów śladem Bielska-Białej

Umowa z Funduszem

Przy ulicy Legionów 57 w Bielsku-Białej działa punkt konsultacyjny Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Podobny powstanie w skoczowskim Urzędzie Miejskim.

31 lipca Skoczów podpisał z WFOŚiGW umowę dotyczącą programu „Czyste Powietrze” – jako pierwsza gmina w powiecie cieszyńskim. Wspomniany program – o którym już wiele pisaliśmy i na który polski rząd przeznacza ogromne pieniądze – jest adresowany do właścicieli domów jednorodzinnych i polega na dofinansowaniu wymiany starych „kopciuchów” na nowoczesne i ekologiczne źródła ciepła, a także na finansowym wsparciu termomodernizacji budynków mieszkalnych. W punkcie konsultacyjnym można złożyć wniosek o dofinansowanie oraz dopytać o szczegóły związane z programem. Pracownicy przeszkoleni przez Fundusz będą zwracać uwagę na błędy we wnioskach, a to stworzy możliwość korekty na miejscu, bez konieczności wyjazdu do Katowic.

Do tej pory w całym województwie śląskim złożono – informował w Skoczowie prezes WFOŚiGW – około 9 tys. wniosków w ramach programu „Czyste Powietrze”. – Niestety, 90 procent z nich zawiera błędy. Tworząc takie punkty jak w Bielsku-Białej i Skoczowie, będzie można eliminować je na początkowym etapie, co ułatwi mieszkańcom korzystanie z programu „Czyste Powietrze” – mówi Tomasz Bednarek, prezes WFOŚiGW. Skróci to także czas oczekiwania na realizację wniosku.

W podpisaniu porozumienia między gminą Skoczów a WFOŚiGW w Katowicach wzięli udział – oprócz prezesa Tomasza Bednarka – burmistrz Mirosław Sitko, Jan Kawulok – przewodniczący Sejmiku Województwa Śląskiego oraz Przemysław Drabek, członek Rady Nadzorczej Funduszu (wiceprzewodniczący bielskiej Rady Miejskiej).

(best)


Zielony na zielonym

Na ratunek legwanowi

W Międzyrzeczu Górnym strażacy wspierani przez Sławomira Łyczkę z bielskiego ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt „Mysikrólik” ściągali z drzewa legwana zielonego.

Gada wypatrzyli mieszkańcy (działo się to 8 sierpnia) i to oni powiadomili służby. Przedstawiciel „Mysikrólika” przedostał się na odpowiednią wysokość w koszu strażackiej drabiny. Zwierzę dało się sprowadzić na ziemię, choć nie obyło się bez pamiątki w postaci zadrapań. Na dole legwan trafił do klatki, a potem do ośrodka, gdzie zbadała go lekarz weterynarii Izabela Całus. Jak się okazało, gad nieco wcześniej zwiał swojemu właścicielowi, który szukał go poprzez ogłoszenie w internecie. Strażacy szybko się z nim skontaktowali i legwan równie szybko wrócił do domu. W „Mysikróliku” przebywał zaledwie kilka godzin. Gada ratowali strażacy zawodowcy z Bielska-Białej oraz druhowie z Międzyrzecza Górnego i Mazańcowic.

(best)

 

Do druku PDF

Wydanie nr 24 z dnia 19.12.2018

>>> W Czechowicach już od 1 stycznia

16 złotych za śmieci

Już od stycznia mieszkańcy Czechowic-Dziedzic będą płacić miesięcznie 16 złotych od osoby za wywóz śmieci. Niedługo z tak znaczącymi podwyżkami, a może i większymi, będą się musieli zmierzyć mieszkańcy kolejnych gmin.

Informowaliśmy już o zdziwieniu władz miasta po otwarciu ofert przetargowych na świadczenie usług wywozu odpadów. Gmina szukała firmy, która podoła temu zadaniu przez 20 miesięcy, począwszy od 1 maja 2019 roku. Najtańszą ofertę przedstawił dotychczasowy operator – Sanit-Trans. Opiewa na 14 milionów złotych. Druga firma chciała o 4,5 miliona złotych więcej. Już wybór tej tańszej oferty oznaczał dla gminy zwiększenie miesięcznej raty za wywóz śmieci z 440 do 740 tysięcy złotych. Zdecydowano się przyjąć ofertę Sanit-Transu, zamiast organizować kolejny przetarg, bo była obawa, że w związku ze zmianą przepisów i sytuacją na rynku stawki poszybują jeszcze wyżej.

Rada Miejska już pogodziła się z drastycznymi podwyżkami i podczas dwóch grudniowych sesji „zaklepała” zmiany. Wejdą w życie nie w maju, ale już od 1 stycznia. Każdy mieszkaniec zapłaci za odbiór 16 złotych zamiast dotychczasowych 11 zł. Jeśli ktoś oddaje nieposegregowane śmieci, co miesiąc musi wyłożyć 32 złote. Żeby pokryć koszty umowy z firmą wywożącą odpady, podwyżki dla mieszkańców powinny być jeszcze wyższe. Zdecydowano się wprowadzić więc swoisty okres przejściowy. Oznacza to jednak, że w 2020 roku mieszkańcy będą musieli płacić co najmniej 18 złotych.
Decyzjom o wprowadzeniu podwyżek towarzyszyła burzliwa dyskusja. Wszyscy radni opozycyjnych klubów Rodzina Prawo Wspólnota i Prawo i Sprawiedliwość nie poparli zmian, ale – z racji tego, że większość w radzie ma Nowa Inicjatywa burmistrza – ich sprzeciw miał tylko wymiar symboliczny.

Opozycja miała swoje pomysły na to, by złagodzić mieszkańcom skutki podwyżek. Nie zgadzała się nawet z argumentem burmistrza, że ogłaszanie kolejnego przetargu na „obsługę śmieciową” może skończyć się spłynięciem tylko droższych ofert. Łukasz Dobucki z RPW stwierdził, że jest szansa, iż dzięki wynikom nowego przetargu cena za odbiór dla mieszkańca wyniesie 15, a nie 16 złotych. Jego klubowy kolega Radosław Hudziec też sugerował powtórzenie przetargu i poświęcenie więcej czasu na analizę najlepszych rozwiązań.

Mariusz Sekta z PiS-u domagał się w umowie z Sanit-Transem wprowadzenia klauzuli o możliwości jej renegocjacji i większego wglądu w finanse tej firmy. Argumentował, że jej nowe inwestycje mogą sprawić, że gospodarowanie śmieciami przyniesie jej większe korzyści niż obecnie. – Nie mamy prawa zaglądać do kieszeni przedsiębiorcy i sprawdzać, czy i w jaki sobie radzi z oddawaniem czy przetwarzaniem odpadów. Nie można tego zawrzeć w umowie – odpowiadał burmistrz Marian Błachut, który mówił o swojej strategii. Czyli o wykorzystaniu 20-miesięcznego okresu obowiązywania nowej umowy z Sanit-Transem na przygotowanie się do kolejnego okresu. Nie wyklucza możliwości powołania gminnej spółki śmieciowej.

Większość radnych i burmistrz nie zgadzali się z innymi pomysłami opozycji, które sprowadzały się do tego, by jedni mieszkańcy płacili więcej, aby drudzy mogli płacić mniej. Zmianę sposobu naliczania proponował Krzysztof Szczypka z RPW. – 10-osobowe gospodarstwo domowe za dwa miesiące zapłaci ponad trzysta złotych. Tu powinniśmy coś zrobić, by zróżnicować kwotę na osobę. Najwięcej śmieci wytwarzają gospodarstwa 4-osobowe. To jako samorząd, moglibyśmy zrobić, bo gros mieszkańców ta stawka nadwyręży. A są gminy, gdzie stawek jest bardzo dużo i są zróżnicowane – wskazywał. – Sprawiedliwego systemu nie ma – zauważył burmistrz. – Rodziny wielodzietne mają jeszcze program „500+”, ale co na przykład z samotnymi starszymi osobami czy wdowami? Ludzie, którzy mają marne emerytury i najmniej produkują śmieci będą musieli na siebie wziąć ten ciężar, by rodziny wielodzietne płaciły mniej? – pytał Marian Błachut. – Ja nie czuję się na siłach, by tworzyć model, według którego będziemy to tak wyliczać, by nikogo nie skrzywdzić. Na gorąco nie znajdziemy mądrego rozwiązania – spuentował.

(mk)


>>> Owoce i włóczka zamiast plastiku

Choinki nadziei

Zamiast plastikowych ozdób, na naturalnych choinkach powieszono cudeńka wykonane z włóczki, piór, a nawet owoców. A żeby rozświetlić drzewko, trzeba było… wsiąść na rower.

4 grudnia na placu Bolka i Lolka w Bielsku-Białej Fundacja Ekologiczna „Arka” zainaugurowała czternastą edycję ogólnopolskiej akcji pod hasłem „Choinki nadziei”. Pod „Sferą” stanęły trzy naturalne choinki. Uczniowie z bielskich szkół podstawowych najpierw powiesili naturalne ozdoby na świątecznych drzewkach, a następnie rozświetlili je pedałując na specjalnych rowerach.

– Nasza akcja łączy dwie tematyki: społeczną i ekologiczną. Zachęcamy do organizowania wydarzeń świątecznych w domach dziecka i domach opieki społecznej. Promujemy ekologiczne święta: zachęcamy do oszczędzania energii, ograniczenia odpadów, używania naturalnych choinek i niemarnowania jedzenia – mówi Wojciech Owczarz, pomysłodawca akcji i prezes Fundacji Ekologicznej ARKA. – W tym roku już po raz czternasty organizujemy w czasie przedświątecznym naszą choinkową akcję. Jej głównym celem jest kształtowanie szlachetnych i otwartych postaw wśród młodych ludzi. Cieszymy się, że każdego roku angażują się w nią całkowicie bezinteresownie dzieci i młodzież szkolna z całego kraju. W sumie to kilkaset szkół, które przygotowują programy świąteczne dla ponad dziesięciu tysięcy starszych osób. Również i w tym roku do wielu domów opieki społecznej i domów dziecka trafią naturalne choinki – dodaje.

(mk)


>>> Stu uczniów w akcji

Wysprzątali Czarnolesie

Aż stu uczniów z czechowickich szkół wzięło udział w kolejnej akcji „Sprzątania świata” w lesie nad brzegiem Jeziora Goczałkowickiego.

Akcja została zorganizowana przez Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 2, realizujący swój wieloletni projekt „Arboretum Inspiruje”, przy współpracy z Nadleśnictwem Bielsko. 6 listopada o 9.00 z pięciu różnych punktów zabrzeskiego lasu, zwanym Czarnolesiem, wyruszyły dwudziestoosobowe zespoły reprezentujące szkoły podstawowe nr 6, 8 i 10 z Czechowic-Dziedzic oraz SP nr 1 z Ligoty i SP w Zabrzegu. – Uczniowie pod opieką swoich nauczycieli oraz pracowników Lasów Państwowych przemierzyli łącznie kilkanaście kilometrów szlaków leśnych, zbierając po drodze porzucone przez niefrasobliwych uczestników wędrówek leśnych oraz mieszkańców śmieci. Trasa wszystkich grup zbiegała się w miejscu kończącym ścieżkę edukacyjną u korony zapory Jeziora Goczałkowickiego od strony Zabrzega – relacjonują organizatorzy.

Jak dodają, o zaangażowaniu uczniów i skali efektów ich trzygodzinnej pracy, ale tym samym o zatrważającym stosunku niektórych mieszkańców do środowiska naturalnego świadczy ilość zebranych śmieci – 760 kilogramów. W nagrodę Izabela Pigan z Nadleśnictwa Bielsko przekazała uczniom „leśne upominki”, a sponsor zadbał o strawę dla nich.

(mk)


>>> Żywiecki „Ekonom” o szkodliwości smogu

Pantomima i filmy

Uczniowie z Zespołu Szkół Ekonomiczno-Gastronomicznych w Żywcu zajęli drugie miejsce podczas Finału Lekcji Obywatelskich w Katowicach. Sukces był możliwy, dzięki pantomimie ukazującej szkodliwość smogu. W ubiegłym tygodniu uczniowie przedstawili ją na żywieckim Rynku.

Drugie miejsce żywieckiego „Ekonoma” była najwyższą lokatą ze szkół z Podbeskidzia. Do tak wysokiego miejsca przyczynili się uczniowie: Filip Jakubiec, Konrad Kubies, Bartłomiej Pietura, Jan Kluczkiewicz, Agnieszka Kłodziej, Oliwia Marcjasz, Patrycja Porębska, Dorota Czul i Patrycja Krestian pod opieką nauczycielek Bożeny Bednarz i Agnieszki Tomiczek. Szkoła otrzymała 2 tysiące złotych na projekt dotyczący poruszenia problemu smogu. W piątek, 14 grudnia, uczniowie w ramach swojego projektu „Żywiecki festiwal walki ze smogiem”, przygotowali występ na żywieckim Rynku. Po prezentacji uczniowie przeszli do kina „Janosik”, gdzie rozstrzygnięto konkurs dotyczący filmów o tematyce smogu i sportu. W kategorii film o smogu pierwsze miejsce przyznano Kacprowi Motyce, a drugie Agnieszcze Drobisz. Wyróżnienie otrzymał Sad Lee. Z kolei w kategorii film sportowy pierwszą nagrodę wręczono Łukaszowi Łatanikowi, a drugą Erykowi Obtułowiczowi. Wyróżnienie otrzymał Jakub Selmak.

(ps)

 


Do druku: PDF

Wydanie nr 23 z dnia 06.12.2018

>>> Ponad tysiąc interwencji

Strażnicy walczą ze smogiem

Straż miejska może kontrolować, czym palimy w piecach. Od niedawna uprawnienia strażników są jeszcze większe niż dotychczas.

Uzasadniając swoje interwencje straż miejska powołuje się na konkretne przepisy. Działa na podstawie otrzymanych od prezydenta Bielska-Białej upoważnień do wykonywania przez funkcjonariuszy straży miejskiej funkcji kontrolnych dotyczących przestrzegania i stosowania przepisów ustawy Prawo ochrony środowiska z 2001 roku. -Na podstawie artykułu 379 cytowanej ustawy wykonujący kontrolujący, czyli funkcjonariusz Straży Miejskiej w Bielsku-Białej, jest uprawniony do wstępu wraz z rzeczoznawcami i niezbędnym sprzętem na teren nieruchomości, do obiektu lub jego części, na których prowadzona jest działalność gospodarcza, a w godzinach od 6.00 do 22.00 na pozostały teren. Jest też uprawniony do przeprowadzania badań lub wykonywania innych niezbędnych czynności kontrolnych, żądania pisemnych lub ustnych informacji oraz wzywania i przesłuchiwania osób w zakresie niezbędnym do ustalenia stanu faktycznego, a także żądania okazania dokumentów i udostępnienia wszelkich danych mających związek z problematyką kontroli – wyjaśnia Krystian Kowalczyk, zastępca komendanta bielskiej straży miejskiej.

Są jednak osoby – wiemy to również z redakcyjnych telefonów – które upierają się, że nie wpuszczą strażników na teren swojej posesji. Co więc w przypadku, gdy ktoś nie zgodzi się na kontrolę? – Właściciel kontrolowanej nieruchomości ma obowiązek wpuszczenia funkcjonariuszy straży miejskiej w celu przeprowadzenia przedmiotowej kontroli. Jeżeli odmówi, to zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej zawartej w artykule 225 paragraf 1. kodeksu karnego: „Kto osobie uprawnionej do przeprowadzania kontroli w zakresie ochrony środowiska lub osobie przybranej jej do pomocy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności służbowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech” – tłumaczy zastępca komendanta.

Za stosowanie zakazanych paliw grożą wysokie kary. – Osoba, która stosuje w domowej kotłowni zakazane paliwo, wskazane w uchwale antysmogowej obowiązującej na terenie województwa śląskiego od 1 września 2017 roku, może w wyniku przeprowadzonej kontroli otrzymać mandat karny w wysokości do 500 złotych. W przypadku odmowy przyjęcia mandatu karnego, zostaje skierowany wniosek do sądu rejonowego o ukaranie. W postępowaniu przed sądem kara grzywny może wynieść do 5000 złotych – dodaje wicekomendant.

Okazuje się, że w 2018 roku bielskim strażnikom zgłoszono do tej pory (stan na połowę listopada) 1028 interwencji dotyczących spalania odpadów (to artykuł 191. Ustawy o odpadach) oraz stosowania paliw zabronionych (to z kolei artykuł 334 Ustawy prawo ochrony środowiska). – W przypadku stosowania paliw zabronionych, w tym okresie w ośmiu przypadkach sporządziliśmy wnioski do sądu o ukaranie – mówi Krystian Kowalczyk. Wówczas strażnicy nie mieli jeszcze uprawnień do nakładania grzywien w postępowaniu mandatowym. – Takie uprawnienia funkcjonariusze straży miejskich i gminnych otrzymali od listopada bieżącego roku, zgodnie z rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji z 11 października 2018 roku, zmieniającym rozporządzenie w sprawie wykroczeń, za które strażnicy są uprawnieni do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego – dodaje Krystian Kowalczyk.

(wm)


Zanurzeni w lesie

Źródłem niewyczerpanych inspiracji dla młodych recytatorów był las i jego tajemnice. Wyjątkowy konkurs, zorganizowany przez Nadleśnictwo Bielsko, wsparł finansowo Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

Zadaniem uczestników konkursu przeprowadzonego Izbie Edukacji Leśnej Nadleśnictwa Bielsko było zaprezentowanie poezji i prozy związanej z lasem. – Recytowane utwory przeniosły słuchaczy w świat przyrody i pozwoliły na zanurzenie się w lesie. Konkurs pokazał, że las był źródłem inspiracji dla twórców literatury na przestrzeni dziejów, a wśród wielu funkcji, jakie pełni, warta podkreślenia jest kulturotwórcza – zwracają uwagę organizatorzy.

Jury po długich obradach wyłoniło laureatów trzech pierwszych miejsc w poszczególnych kategoriach wiekowych oraz przyznało łącznie cztery wyróżnienia. W kategorii klas IV-VI zwyciężył Krzysztof Gumola z Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Bielsku-Białej, który zaprezentował wiersz Bolesława Leśmiana „Topielec” oraz fragment „Hobbita” Tolkiena. W kategorii klas VII-VIII i III gimnazjum zwyciężył Dawid Jurczak ze Szkoły Podstawowej nr 6 w Czechowicach-Dziedzicach, który zaprezentował wiersz Jarosława Marka Rymkiewicza „Ogród w Milanówku, gipsowe krasnale” oraz „Szlachetne drzewo” Bruno Ferrero.

Nagrody, w postaci 6 plecaków i 10 powerbanków, zostały zakupione dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach w ramach projektu Nadleśnictwa Bielsko pn. „Las dla nas. My dla lasu”.

(mk)


>>> Fundusz dofinansował

Kolejna zielona pracownia

Jak grzyby po deszczu w regionie rosną „zielone pracownie”, otwierane dzięki wsparciu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

30 października taką pracownię otwarto w Szkole Podstawowej im. Jana Klicha w Wieprzu. W uroczystości wzięli udział między innymi wójt Maciej Mika, radni, urzędnicy, leśnicy, dyrektorzy gminnych szkół oraz przedstawiciele rady rodziców. Nie było to nudne wydarzenie, bowiem uczniowie zaserwowali zebranym efektowne pokazy fizyczne i chemiczne (na zdjęciu).

Dzięki dofinansowaniu z WFOŚiGW w Katowicach (30 tysięcy złotych) oraz Urzędu Gminy Radziechowy-Wieprz (7,5 tys. zł), szkoła może poszczycić się posiadaniem sali o nazwie „Zielona Pracownia Hydro – Eko – Life”, która zaprasza do zdobywania wiedzy przyrodniczej i z wielu innych dziedzin. Jej nadrzędnym celem jest rozwijanie w uczniach poczucia odpowiedzialności za środowisko, którego człowiek stanowi ważne ogniwo. W pracowni odbywać się będą lekcje chemii, biologii, przyrody, fizyki, geografii oraz lekcje wychowawcze o tematyce ekologicznej. Nowa sala i jej wyposażenie pozwoli na stworzenie przestrzeni dla uczniów łączącej funkcjonalność, przyjazny klimat z innowacyjnością rozwiązań i pomysłów na nowoczesną edukację.

(mk)


Mandaty dla drogowych kopciuchów

Bielska drogówka wzięła się za kierowców samochodów, za którymi ciągnie się chmura czarnego dymu. I zatrzymuje im dowody rejestracyjne.

14 listopada po raz kolejny policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej włączyli się do ogólnopolskiej akcji prewencyjnej pod hasłem „Smog”. – Ma ona na celu eliminowanie z ruchu pojazdów, których stan techniczny w oczywisty sposób, na przykład poprzez nadmierne zadymienie, wskazuje na nieprawidłowe działanie silnika lub uszkodzenie układu wydechowego, co może wpływać na zwiększoną emisję spalin. Akcja ma również charakter edukacyjny. Policjanci przypominają kierującym, że dający się we znaki smog, to również „zasługa” niesprawnych technicznie pojazdów emitujących spaliny o nadmiernej toksyczności – informuje Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej komendy.

W trwających cały dzień działaniach wzięło udział 39 policjantów. Skontrolowali 111 pojazdów – nie tylko pod kątem ochrony przyrody. Wlepili 25 mandatów na 5 tysięcy złotych i zastosowali 56 pouczeń. Do sądu skierowali 6 wniosków o ukaranie. W 17 przypadkach zakwestionowano stan techniczny samochodów, a 13 z nich dotyczyło właśnie szkodzenia środowisku. W takich też sytuacjach zatrzymywano dowody rejestracyjne, by właściciele samochodów rozwiązali problemy techniczne i zweryfikowali to podczas przeglądu technicznego.

(mk)


Do druku: PDF